sobota, 17 stycznia 2015

I said you better run, run, run...

Nie cierpię biegać.

Nie przepadam za ludźmi, którzy uważają, że moja odmowa uczestniczenia w English Name Run czy Biegnij, Psiawólko oznacza że:
- nie udzielam się charytatywnie,
- jestem leniwa,
- nie uprawiam sportu w ogóle,
- jestem dziwna, bo teraz wszyscy biegają.

Gdzie mój duch współzawodnictwa? Czy nie rozumiem, że bieganie wyzwala w człowieku potencjał adoptowanego dziecka Herkulesa i Einsteina? Dlaczego sama siebie wykluczam? Czemu wybrałam niezdrowy tryb życia? (bo jak wiadomo jedyną alternatywą dla biegania jest popierdywanie w kanapę przed telewizorem)

Mam powyżej uszu ludzi, którzy biegają od dwóch lat, a wmawiają wszystkim wokół, że robili to całe życie (chyba po swojej chacie, bo na ulicach i w parkach widywałam zazwyczaj jedynie garstkę zapaleńców). Że dorobili do rytmicznego przebierania nogami i rękami całą filozofię życiową i uczynili z niej rodzaj gnozy, której niewtajemniczeni, posiadając rozumki wielkości przyrodzenia Adama H., nie pojmą. Że nagle objaśniają mi, co to znaczy walka z własnymi słabościami i ograniczeniami ciała (tak jakby poza bieganiem nie było sportów do uprawiania). Że wyskakują z hasłami rodem z Dantona o równości i braterstwie – w końcu w jednym rzędzie na starcie stoi i gruba ryba, i płotka, i wszyscy są szczęśliwi: ryba, bo snobuje się egalitarnie, i płotka, bo obok niej tłusty sum, szef w korpo, też ma krótkie majtki, a po skończonym biegu – czerwony rzucik na twarzy. A potem wszyscy wracają, jedni lexusem, inni tramwajem, do swoich ról.

Zatem biegajcie sobie ile chcecie, tylko nie wciskajcie na siłę innym swojego stylu życia, nie uważajcie się za lepszych, bo uprawiacie ten zacny olimpijski sport (na fatalnych nawierzchniach, zimą dodatkowo hiperwentylując okropne powietrze, ale to zupełnie nieistotny szczegół, wszak moda wymaga poświęceń), nie dzielcie świata na was – forpocztę nowego wspaniałego świata i nas – zacofanych i gnuśniejących nudziarzy.

Kilka lat temu był szał na taniec. Teraz ci sami ludzie przechwalają się swoimi wynikami na portalach społecznościowych i zgrywają ekspertów od fizjologii. Co będzie następne? Liczę na to, że w końcu pojawi się jakaś pożyteczna moda, np. życie w zgodzie z naturą – co poniekąd się już trochę tu i ówdzie przejawia, ale w bardzo pokracznej i zdeformowanej formie. No ale do tego jest potrzebna jest gruntowna zmiana myślenia, a nie tylko chwilowy trend. I niestety wymaga wyrzeczeń, na co jeszcze naszego żarłocznego i sobiepańskiego społeczeństwa chyba nie stać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz