Od wieków człowiek próbował okiełznać naturę, narzucić jej swoje warunki, czynić ją sobie poddaną. W zalanym betonem i przyduszonym spalinami współczesnym świecie enklawy naturalności, zapewniające bliskość pierwotnej przyrody, zaczynają cieszyć się popularnością, a życie "w zgodzie z naturą" staje się modne. Dlatego też całkowicie bezrozumny wydaje się apel ulicy, łabędzi śpiew zmierzchającej cywilizacji:
niedziela, 28 grudnia 2014
sobota, 27 grudnia 2014
Nieproszeni goście
Tradycja każe pozostawić na stole wigilijnym jedno puste nakrycie
przygotowane dla zbłąkanego wędrowca. Tej nocy nie ma niepożądanych gości, wszystkim należy się ciepło i życzliwość. W tym roku musiałam dołożyć wielu starań, by nie wyłamać się z tej zacnej tradycji, gdyż miałam owych nieproszonych gości całe mnóstwo. Przykładowo:
„Musisz mu ugotować rosół” (od godziny błyka na palniku)
„Kup flegaminę, mucosolvan, rutinoscorbin, scorbolamid, wapno, islę, strepsils,
krople…” (proszę, zapisz mi na kartce, przecież nigdy nie byłam przeziębiona,
więc nie wiem)
„Na noc podaj mu aspirynę” (sobie – strychninę)
„Nie masz thiocodinu? Nie masz ACC? Ojeeej. Zaraz ci przyniosę” (nie mam w
domu apteki? wstyd)
„Kupiłaś zwykłą sól fizjologiczną do inhalacji? Mówiłam, że ma być
specjalistyczna, ta mu nic nie pomoże” (szaleńczy rajd po aptekach w celu
znalezienia jakiejkolwiek otwartej o 15:00 w Wigilię się nie liczy)
„Podajesz mu soki? Musi dużo pić! Nie jest głodny? Obierz mu pomarańczę.
Daj mu kiwi. Co ci podać, synku? Zrób mu sok z cebuli. Przygotowałaś mu coś
jeść?”…
To wszystko podczas codziennych wizyt i miliona smsów.
Święta to czas prawdziwych cudów. To cud bowiem, że ani razu nie użyłam
żadnego z niedyplomatycznych zaproszeń do opuszczenia naszego życia.
piątek, 28 listopada 2014
Zen
Ćwiczę się w sztuce
wyciszenia i relaksu. Okazji mam całe mnóstwo, gdyż albowiem:
1. Wisi nade mną
jak miecz Damoklesa perspektywa rozpiżdżenia w drobny mak mojej przeszło
6-letniej pracy. Wszystko zależy od tzw. czynnika ludzkiego (określenie równie
zacne co „zasoby ludzkie”) – zgodzą się, pójdą na rękę, czy może powiedzą „to
nie nasz problem, do widzenia, dobranoc, goł ełej”?
2.
Ominęła mnie
nowelizacja prawa, która pozwala ludziom mieszkać w zoo, a zwierzętom w blokach
mieszkalnych. Bo oto sąsiedzi, którzy wprowadzili się piętro jakieś pół roku temu,
okazali się być słoniami, którzy dla zdrowia robią swymi dwustukilowymi
racicami bezustanne przebieżki po mieszkaniu od 6 rano do północy i
przynajmniej raz w tygodniu generalnie zmieniają wystrój swojego loftu. Uprzedzam
– wcześniej mieszkali tam ludzie, więc straszliwego dudnienia szklanek i okien
za każdym razem, gdy chcieli przejść z pokoju do pokoju, nie było. Uprzedzam
również, że nie mieszkam w bloku z wielkiej płyty, w którym słychać nawet
dyskretne puszczanie bąków przez sąsiada.
3.
Jestem marnym
pedagogiem – wytłumaczyłam, poświęciłam mnóstwo czasu i energii, a i tak trzeci
miesiąc z rzędu słyszę „jak to zrobić? Nie wiem, ratunku!”. A tłumaczyłam
najlepiej jak umiałam, wysmarowałam dyspozycje, siedziałam po godzinach i
wypisywałam instrukcje. Wszystko marność. I zawracanie gitary, którą mam ochotę
roztrzaskać komuś na pustej makówce.
4.
Muszę do
końca stycznia zdać ważny egzamin, do którego nie mam się kiedy uczyć (pisanie
notki zabiera trochę czasu, ale to forma terapii, więc czuję się usprawiedliwiona),
gdyż zasuwam jak królik Duracella z powodu pkt. 1. Znacie kogoś, kto umie wlać
do łba jakieś 20 hektolitrów oleju, aby w końcu mi zatrybił, że nie potrzebuję
6 czy 7 godzin snu, lecz w zupełności wystarczy mi 3?
Podpunkty można mnożyć,
ale nr 4 zaczął wzbudzać we mnie ogromne poczucie winy, tak więc oddalam się w
pośpiechu, by ćwiczyć.
piątek, 14 listopada 2014
Trochę golizny
Jest taka zabawa internetowa - "Twoje życie w wieku 16 lat w tytułach książek". Zabawami internetowymi gardzę, książkami jakby mniej, więc postanowiłam sama się do niej zaprosić i wypełnić formularz. Ta-dam!:
-JA-
Jak opisałabyś
szesnastoletnią siebie?
Sen nocy letniej
Co myślałaś, patrząc w
lustro?
Boska komedia
Jakie motto przyświecało
szesnastoletniej tobie?
O czym szumią wierzby? Oraz Słońce
też wschodzi
Jak inni opisaliby twoją
osobowość?
Buszujący w zbożu
Twoja najgorsza cecha z
czasów szkolnych?
W poszukiwaniu straconego czasu
Opisz zawartość swojego
dziennika/pamiętnika
Fikcje, Sztukmistrz z Lublina
Twój największy lęk
Targowisko próżności, Śmierć komiwojażera, Rzeźnia
nr 5
Co Cię wyróżniało?
Retoryka
Zawsze martwiłaś się
o...?
Dziady
– ŻYCIE UCZUCIOWE –
Jak podsumujesz swoje
życie uczuciowe z czasów szkolnych?
Głęboki sen, Groteski i arabeski
Opisz swojego
najpoważniejszego chłopaka ze szkolnych lat
Druga płeć, Intruz
Opisz swój pierwszy
pocałunek
Żart
Twoja filozofia dotycząca
miłości
Powrót z gwiazd
Opisz swoje najgorsze
rozstanie
Raj utracony, Wiele hałasu o nic
– RODZINA –
Twoje relacje z mamą, gdy
byłaś nastolatką
Wyznania
Twoje relacje z tatą, gdy
byłaś nastolatką
Przemyślny szlachcic Don Quijote z Manchy, Kota
Mruczysława poglądy na życie
Twoje relacje z
rodzeństwem
Autostopem przez Galaktykę
Co sądziłaś o metodach
wychowawczych twoich rodziców?
Wielkie nadzieje, Nowy wspaniały świat
– PRZYJACIELE –
Opisz siebie i swoją
najlepszą przyjaciółkę z czasów, gdy miałaś szesnaście lat
Księga niepokoju napisana przez Bernarda Soaresa
Twój status społeczny
Na uwięzi
Opisz swoją grupę
przyjaciół
Sprzysiężenie głupców, Fabryka os
– OBECNE ŻYCIE –
Opisz swoje obecne życie uczuciowe
Włamanie
do wszechświata
Opisz stan swojej
przyjaźni z czasów szkolnych
Przeminęło z wiatrem
Twoje relacje z rodzicami
Ziemia błogosławiona
Największa nauka, jaką
wyniosłaś ze szkoły
Komu bije dzwon
Jedna rzecz, której chciałaś
się nauczyć
Rozprawa o metodzie właściwego kierowania rozumem
i poszukiwania prawdy w naukach
Rada, jaką chciałabyś dać
nastoletniej sobie
Życie jest gdzie indziej
Coś, czego mogłabyś
nauczyć się od szesnastoletniej siebie
Kariera wieśniaka, Wysoki umysł w dolnych rzeczach
zawikłany
niedziela, 7 września 2014
środa, 26 marca 2014
Wanted: Horacy
Zainspirowana dyskusją pod jednym z postów pewnego Poety chciałabym złożyć deklarację, że jeśli się obrzydliwie wzbogacę, zostanę mecenasem sztuki. Dlaczego?
Po pierwsze, pieniędzmi trzeba się dzielić. Tak już mam, że jak mam to się dzielę. Możliwe, że to właśnie stoi mi na przeszkodzie do rzeczonego obrzydliwego bogactwa in spe, ale nie o tym chcę mówić.
Po drugie, na mecenasa sztuki patrzy się jak na osobę, która już sama nie wie, co zrobić ze swoją wielką fortuną – nakarmiła już wszystkich ubogich, ufundowała już sprzęt do wszystkich szpitali, sfinansowała badania nad Ebolą, a kasa jak leżała w sejfie tak leży. Tak, celuję w konkurencję dla Fortu Knox (za dużo Bonda, wiem).
Po trzecie, miałabym realny wpływ na to, co się dzieje w sztuce, a to taki obszar działalności, który leży mi na sercu. Tak więc programowo nie finansowałabym dziwadeł, które wyrażają siebie przez sikanie, ruchy frykcyjne czy wymioty. A to dlatego, że każdy umie to robić, tylko nie każdy się tym chwali.
Moje kryteria:
a) Test króla Łokietka– każdy, kto chciałby moją forsę, musiałby powiedzieć kilka słów (np. fizyka, zrobiliśmy, uniwersytet, nauka). Jeden niewłaściwy akcent i do widzenia.
b) Lizusostwo czy prawdomówność? Osoba zainteresowana będzie musiała wyrazić opinię
o mojej cerze.
c) Odpowiedź na pytanie: W jakiej epoce chciałbyś żyć? (jest tylko jedna rozsądna odpowiedź)
Kryteria są, jak widać, dośc przejrzyste, więc Drodzy Artyści, mówcie pacierze za moje bogactwo.
niedziela, 23 lutego 2014
Hold on, little girl
I chciałabym, i się boję.
Taka jestem. Cierpię również na Syndrom Leniwca, który jest jeszcze gorszy niż
Zespół Touretta, bo nawet nie chce ci się bluzgów rzucać. Z bluzgami w moim
wydaniu jest jeszcze tak, że nie jestem w tym dobra, a jeśli się nie umie z
gracją i wdziękiem przeklinać, to nie powinno się za to w ogóle zabierać.
Poza tym brakuje mi konsekwencji
i jak powiem A to mówienie B wydaje mi się głupawe i standardowe, więc bieżam
do S a nawet G. Albo nigdzie, gdyż jak wspomniałam, leń ma nade mną władzę.
We własnej głowie jestem
CEO of Google, w praktyce – szkoda gadać. Wszyscy myślą, że jestem pracowita,
bo robię to, tamto i siamto, a ja wiem, że to robię na 90%, tamto na 65%, a o
siamtym czasem zapominam albo nie starcza mi sił.
Lubię spać i pielić grządki.
(to post z cyklu "Autocharakterystyka Autofoba")
czwartek, 20 lutego 2014
Czołem, kmioty ze stolycy!
Kilka lat temu te słowa
witały przybywających z różnych stron świata na Dworcu Głównym w Krakowie.
Kiedy pierwszy raz je przeczytałam, odebrałam to jako przejaw wojenki
krakowsko-warszawskiej, która manifestuje się tu i ówdzie pod postacią drobnych
złośliwości, kultywowania określonych manier czy kąśliwych uwag takich jak
tytułowa.
Wtedy widziałam jednak tak
jakby w ukryciu, teraz widzę wprost, o co chodzi. A chodzi o pewną zarazę,
która rozprzestrzenia się z prędkością Pendolino i która wyrządza szkodę
czemuś, co jest tak cenne, jak bezbronne. Mówię o języku polskim.
Bo oto ja, niepotykanie
spokojny człowiek, oaza dobroci i siostra miłosierdzia, gdy uszy me atakowane
są wyrazami wymawianymi tak jak „lystopad”, „miely”, „golyzna”, zaczynam budzić w sobie
Brodacza Pancernego. Skąd się to bierze? Czemu się tak rozprzestrzenia? W
telewizorni jest to już tak powszechne, że nikt tego nie ruguje. Wiem, że od
dłuższego czasu gadające głowy nie są wzorem poprawności językowej, ale czy to
nie powinien być główny wymóg przy przyjmowaniu do tej pracy? Dlaczego muszę
słuchać niepoprawnej wymowy i akcentowania (nagminne „poszLIśmy”, zrobiLIśmy” –
ohyda!!), bo jeden dziennikarzyna z drugim się nie douczył, a dla szefów
telewizji nie ma znaczenia, w jaki sposób wyrażają się ich pracownicy na wizji?
piątek, 31 stycznia 2014
Village people
Mój wewnętrzny wieśniak
marzy o powrocie do łona.
Tak, jestem wieśniakiem.
Lubię zapach gnojówki o świcie, czujne oczy w każdym oknie, błoto na butach.
Wieś jest we mnie, zapuściła korzenie i się mocno trzyma, mimo że codziennie podlewam
spalinami, pośpiechem, betonem, tłuszczą, potrzebą sukcesu i jedzenia krewetek.
Jestem jak udomowione dzikie zwierzę, co to przy każdej nadarzającej się okazji
zanurza pysk w szalony świst pędzącego powietrza. Podnieca mnie mokra zimna
ziemia rozgniatana palcami, a wysoka trawa i drzewa-samosiejki wprawiają mnie w stan upojenia. Jestem narkomanem na odwyku.
wtorek, 28 stycznia 2014
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi
No bo czy tylko mnie się wydaje, że pomarańcze kiedyś obierały się lepiej i łatwiej się dzieliły na cząstki? A wódka była zimniejsza i bardziej pożywna?
No i dlaczego jednym Pan Bóg zsyła bułeczki maślane, a innym plagi egipskie? I dlaczego krzywe nie jest proste?
No i dlaczego jednym Pan Bóg zsyła bułeczki maślane, a innym plagi egipskie? I dlaczego krzywe nie jest proste?
piątek, 24 stycznia 2014
Jaka to melodia?
Chodzi mi po głowie dzisiaj taka melodia:
pam parampam pam pa pa ra pa pa pa pam pam
Czy ktoś wie, co to jest?
pam parampam pam pa pa ra pa pa pa pam pam
Czy ktoś wie, co to jest?
Subskrybuj:
Posty (Atom)