niedziela, 23 lutego 2014

Hold on, little girl

I chciałabym, i się boję. Taka jestem. Cierpię również na Syndrom Leniwca, który jest jeszcze gorszy niż Zespół Touretta, bo nawet nie chce ci się bluzgów rzucać. Z bluzgami w moim wydaniu jest jeszcze tak, że nie jestem w tym dobra, a jeśli się nie umie z gracją i wdziękiem przeklinać, to nie powinno się za to w ogóle zabierać.

Poza tym brakuje mi konsekwencji i jak powiem A to mówienie B wydaje mi się głupawe i standardowe, więc bieżam do S a nawet G. Albo nigdzie, gdyż jak wspomniałam, leń ma nade mną władzę.

We własnej głowie jestem CEO of Google, w praktyce – szkoda gadać. Wszyscy myślą, że jestem pracowita, bo robię to, tamto i siamto, a ja wiem, że to robię na 90%, tamto na 65%, a o siamtym czasem zapominam albo nie starcza mi sił. 

Lubię spać i pielić grządki.

(to post z cyklu "Autocharakterystyka Autofoba")

czwartek, 20 lutego 2014

Czołem, kmioty ze stolycy!

Kilka lat temu te słowa witały przybywających z różnych stron świata na Dworcu Głównym w Krakowie. Kiedy pierwszy raz je przeczytałam, odebrałam to jako przejaw wojenki krakowsko-warszawskiej, która manifestuje się tu i ówdzie pod postacią drobnych złośliwości, kultywowania określonych manier czy kąśliwych uwag takich jak tytułowa.

Wtedy widziałam jednak tak jakby w ukryciu, teraz widzę wprost, o co chodzi. A chodzi o pewną zarazę, która rozprzestrzenia się z prędkością Pendolino i która wyrządza szkodę czemuś, co jest tak cenne, jak bezbronne. Mówię o języku polskim.

Bo oto ja, niepotykanie spokojny człowiek, oaza dobroci i siostra miłosierdzia, gdy uszy me atakowane są wyrazami wymawianymi tak jak „lystopad”, „miely”, „golyzna”, zaczynam budzić w sobie Brodacza Pancernego. Skąd się to bierze? Czemu się tak rozprzestrzenia? W telewizorni jest to już tak powszechne, że nikt tego nie ruguje. Wiem, że od dłuższego czasu gadające głowy nie są wzorem poprawności językowej, ale czy to nie powinien być główny wymóg przy przyjmowaniu do tej pracy? Dlaczego muszę słuchać niepoprawnej wymowy i akcentowania (nagminne „poszLIśmy”, zrobiLIśmy” – ohyda!!), bo jeden dziennikarzyna z drugim się nie douczył, a dla szefów telewizji nie ma znaczenia, w jaki sposób wyrażają się ich pracownicy na wizji?