sobota, 2 stycznia 2016

In dulci jubilo

Zawsze gdy mam dużo pracy i nawał zadań całkowicie mnie paraliżuje, przypominam sobie, że przecież prowadzę bloga, na którym dawno nic nie napisałam. Tak jest i dzisiaj.

Ach, co to był za rok! Rok Konkursu Chopinowskiego i kilku nowych odkryć muzycznych. Rok, w którym kupiłam kolejny regał na książki, bo potykanie się o piętrzące się sterty makulatury zaczęło grozić trwałym uszkodzeniem części ciała. Rok, w którym własnoręcznie ukisiłam mnóstwo kapusty, by zażerać się nią teraz prosto ze słoika. Rok, w którym zamieniłam kilka zdań z maestro Kaspszykiem – że tak przyszpanuję high lifem. Rok, w którym pierwszy raz spróbowałam pitahai, czego w ostatecznym rozrachunku powinnam się nieco wstydzić. Ponadto mam na koncie kilka małych sukcesów – odnowiłam kontakt z dawno niewidzianą znajomą, dość skutecznie unikałam osób, które mnie nie lubią, a ponadto zdobyłam się na szczerość i wygłosiłam publicznie kilka zdań krytyki. Tym samym rozczarowałam wszystkich, którzy uważali, że jestem mało asertywna. 
    
A atmosferę minionych nie tak dawno świąt zaklęłam w odsłuchiwanym po wielekroć „In dulci jubilo”. Coś pięknego:

6 komentarzy:

  1. Niech to będzie piękny, dobry, błogosławiony rok!
    Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony ślad :) W odpowiedzi na Twój komentarz rozwinęłam nieco myśl o podróżach ;)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, również życzę wszystkiego, co dobre i piękne w Nowym Roku! Biegnę podczytać!

      Usuń
  2. Oby kolejny byl równie udany ;) pozdrawiam Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, trzymam kciuki za Twoje przedsięwzięcie!

      Usuń