środa, 4 marca 2015

Coś, jak liryzm, struna brzękła

Wyglądam przez okno sali, w której bez mała sto lat temu Wyspiański zobaczył polskie dzieje. 

Sama sala jest nieduża, jak oni wszyscy się tam pomieścili? Podłoga w jednym miejscu niemile trzeszczy, ale nie mogę się powstrzymać i depcę zawzięcie tę biedną skrzeczącą deskę. Przeciągły zachrypnięty pisk, który wydaje, odbieram jako sygnał, że dawno jej nie wymieniano, więc trochę się nakręcam – pamięta ona może uderzenia obcasów (trza być w butach na weselu), brzęk rozbijanego szkła, przesuwane nóżki stołów? Naiwne odpytywanie niemych świadków historii.



A przecież wiem, że w tym domu żyło jeszcze kilka pokoleń rodzin Tetmajerów i Rydlów - mogli wymienić podłogę, mogli wymienić framugi okien, tak jak dobudowali całą nową część domu.

To, co mnie najbardziej zastanowiło, a z czego nie do końca zdawałam sobie sprawę, to fakt, że Rydlówka jest dalej niż myślałam. Idę i myślę, że tak, tędy jechali powozami, było już zimno, szybko robiło się ciemno, trzeba było się wspinać pod górę, konie się pewnie męczyły, bo to i wysoko, i obfity ładunek, i daleko. Koła powozów grzęzły w wiejskich błotnistych dróżkach, pasażerowie otulali się pledami, w brzuchach burczało, bo cały dzień karnie czekały na weselną wyżerkę. Trzęsło nimi? Pewnie, że trzęsło. Kości czuły każdą nierówność drogi, ale co tam – w tańcach weselnych o wszystkim zapomniały (jeden melodyjny szum i rumot tupotających tancerzy, co się tam kręcą w zbitej masie).

Przyglądam się wiszącym na ścianach zdjęciom sprzed dziesiątków lat. Widzę to, co znam z moich dziecinnych wsi. Dom tonie w zieleni krzewów i drzew. Ludzie pozujący do zdjęcia są elementem snutej na nim narracji, nie jego centrum. Tak szybko się to zmieniło, człowiek uwierzył, że na pierwszym planie ma być on i jego opowieść.


Za oknem brak chochoła (sad, a na deszczu i słocie krzew, otulony w słomę, w zimową ochronę okryty), lecz mimo to chcę wierzyć, że Wyspiański widział to, co ja widzę.





Patrzę przez okno na suche wiechcie krzewów, czekających na wiosnę. I nie zapominam. Nie chciałabym zapomnieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz