...than the vainest knife.
W rzekach, a może raczej w moim stosunku do
nich, jest coś niepokojącego. Szlachetne, życiodajne, niewzruszone. Nieodgadnione,
mroczne, złudne. Migotliwe, dobre, chłodne. Posępne, agresywne, demoniczne.
Boję się ich, czczę z uniżonością, wymawiam im
od najgorszych. Ich wyniosła obojętność w stosunku do mojej mieszaniny lęku i
fascynacji niesie mi ulgę i torturę zarazem. Wpatrywanie się w toń rzeki to
jedyny sport ekstremalny, jaki uprawiam. Niezdrowe podniecenie, balansowanie na
granicy, wilgotne dłonie. Czasem słyszę, że mnie woła, że zaprasza, chce mnie
przytulić i dać ukojenie.
Mało jej, chciwej wywłoce. Nie tym razem, rozumiesz?
I nie ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz