środa, 26 marca 2014

Wanted: Horacy

Zainspirowana dyskusją pod jednym z postów pewnego Poety chciałabym złożyć deklarację, że jeśli się obrzydliwie wzbogacę, zostanę mecenasem sztuki. Dlaczego?

Po pierwsze, pieniędzmi trzeba się dzielić. Tak już mam, że jak mam to się dzielę. Możliwe, że to właśnie stoi mi na przeszkodzie do rzeczonego obrzydliwego bogactwa in spe, ale nie o tym chcę mówić.

Po drugie, na mecenasa sztuki patrzy się jak na osobę, która już sama nie wie, co zrobić ze swoją wielką fortuną – nakarmiła już wszystkich ubogich, ufundowała już sprzęt do wszystkich szpitali, sfinansowała badania nad Ebolą, a kasa jak leżała w sejfie tak leży. Tak, celuję w konkurencję dla Fortu Knox (za dużo Bonda, wiem).

Po trzecie, miałabym realny wpływ na to, co się dzieje w sztuce, a to taki obszar działalności, który leży mi na sercu. Tak więc programowo nie finansowałabym dziwadeł, które wyrażają siebie przez sikanie, ruchy frykcyjne czy wymioty. A to dlatego, że każdy umie to robić, tylko nie każdy się tym chwali.

Moje kryteria:
a) Test króla Łokietka– każdy, kto chciałby moją forsę, musiałby powiedzieć kilka słów (np. fizyka, zrobiliśmy, uniwersytet, nauka). Jeden niewłaściwy akcent i do widzenia.
b) Lizusostwo czy prawdomówność? Osoba zainteresowana będzie musiała wyrazić opinię
 o mojej cerze.
c) Odpowiedź na pytanie: W jakiej epoce chciałbyś żyć? (jest tylko jedna rozsądna odpowiedź)

Kryteria są, jak widać, dośc przejrzyste, więc Drodzy Artyści, mówcie pacierze za moje bogactwo.

4 komentarze:

  1. Droga Donno L.,
    zajrzałam sobie do Twojego archiwum i muszę powiedzieć, że ten post wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy, choć głowę zaprzątały niewesołe myśli, dziękuję! Masz świetne poczucie humoru, pisz częściej, chętnie poczytam :)

    Pozdrawiam ciepło z wiosennego Krakowa (który dzisiaj akurat ciepły nie był, ale nadal pachnie obłędnie-wiosennie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie wiem, co powiedzieć, to cudowne, gdy czyta moje słowa ktoś taki jak Ty. Tak, tak, regularnie czytam Twojego bloga i mam wyrobioną opinię :D Ale dlaczego niewesołe myśli? You know what they say: Si Deus pro nobis, quis contra nos?

      A Krakowie dziś rzeczywiście w końcu po wielu miesiącach nie śmierdziało - co za miła odmiana, nieprawdaż? Ukłony!

      Ps. Z częstotliwością się poprawię. Mam nadzieję.

      Usuń
    2. Och! Teraz to ja nie wiem, co napisać!
      A niewesołe myśli dlatego, że - mówiąc najprościej - lis miał racje mówiąc, że oswajanie zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem... np. niewesołych właśnie myśli. Ale pomimo tego, piękno relacji międzyludzkich i duchowe bogactwo, które one wnoszą, są warte ryzyka.
      Si Deus pro nobis... amen!

      PS Gdy później jeszcze przeglądałam posty, zorientowałam się, że prawdopodobnie oddychamy tym samym, krakowskim, powietrzem :)

      Usuń
    3. Tak, oddychamy tych samym okropnym powietrzem, w dodatku pokazujesz mi Kraków tak, jak już zapomniałam go widzieć - jako miejsce intymne.

      Mam nadzieję, że róże się zawstydzą.

      Usuń